Początki Kościoła mają swoje źródło z jednej strony w nadzwyczajnej interwencji Boga, który wkroczył w historię ludzkości w Jezusie Chrystusie, z drugiej zaś w kulturze ludzkiej, w której zbawcze wydarzenia nabrały konkretnych kształtów, nazw i faktów. „Gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi…” (Gal 4:4). „Wypełnienie czasu” nawiązuje do wypowiedzi proroków przepowiadających realizację zbawienia. Syn Boży, narodzony, jak każdy człowiek z niewiasty, stał się uczestnikiem ogólnoludzkiej kultury. Jako Żyd, od momentu przyjścia na świat, podlegał przepisom Tory i nosił w sobie (i na sobie) dziedzictwo Izraela. W tym artykule pragniemy przyjrzeć się środowisku, w jakim narodził się i rozwijał wczesny Kościół. Dokonało się to na trzech, wzajemnie się przenikających płaszczyznach: cywilizacji grecko-rzymskiej, świata późnego judaizmu i wydarzenia Jezusa Chrystusa. Te trzy elementy stanowiły swoistą glebę, na której wyrósł i ukształtował się Kościół. Musimy wziąć je wszystkie pod uwagę, jeśli chcemy zrozumieć fenomen wczesnego Kościoła.
Świat u progu ery chrześcijańskiej.
Środowisko, w którym powstał Kościół
Historia uczy nas patrzeć na światy odległe w czasie. Historia Kościoła posiada olbrzymią wartość poznawczą. Dzięki niej możemy objaśniać teraźniejszość, a wiedza o faktach i wydarzeniach z przeszłości umożliwia zrozumienie stanu dzisiejszego Kościoła. Obecne chrześcijaństwo to wielka różnorodność tradycji, obrzędów i wyznań, często o wykluczających się doktrynach i koncepcjach światopoglądowych. Historia pozwala pojąć sens tych współczesnych zróżnicowań, a także przeróżnych zależności, występujących w obrębie poszczególnych tradycji kościelnych. Nadrzędną zasadą w historii jest dotarcie do faktów. W tym celu używa się źródeł, o których szerzej pisaliśmy w poprzednim artykule: Źródła: kanon, apokryfy i kod Leonarda. Zwróciliśmy wówczas uwagę na konieczność weryfikacji źródeł, ponieważ mogą zawierać błędy wynikające z niewiedzy lub pozornej wiedzy, a może wręcz powstały w celu przeinaczenia lub fałszowanie faktów. Historycy opracowali konkretne zalecenia w ocenie materiału źródłowego. Na pierwszy miejscu należy wymieć krytycyzm i obiektywizm. Ze źródłami należy postępować ostrożnie, pamiętając, że częściej utrwalają one negatywy niż pozytywy. W historii więcej mówi się o wojnach, wodzach, zwycięstwach i klęskach, niż o zwyczajnych ludziach i zwykłej codzienności. Istniej więc realna groźba popadnięcia w różnego rodzaju subiektywizmy. Należy również wystrzegać się instrumentalnego i przedmiotowego traktowania historii. Posługiwały się nimi wielkie ideologii, np. faszyzm i komunizm, ale nie są obce także przeciętnemu człowiekowi, w tym również wierzącemu. Groźne są uproszczenia i powielanie fałszywych stereotypów, a także uleganie propagandzie, doktrynerstwo i nadinterpretacja – swoiste „demony” historii. Również środowiska ewangelikalne mogą wpadać w ich pułapki. Przykładem tego typu nadużyć są znane w kościelnych kręgach „katalogi odstępstw”, czyli wprowadzanie do Kościoła nowych wierzeń czy praktyk w życiu liturgicznym lub pobożności indywidualnej. Najczęściej towarzyszy temu podanie konkretnej daty. W takim spisie błędów i nowinek możemy np. przeczytać, że znak krzyża (żegnanie się) zaczęto praktykować ok. roku 300. Tymczasem już Tertulian (ok. roku 200) wyraźnie zlecał, aby chrześcijanin naznaczał jak najczęściej krzyżem czoło usta, ręce, czy piersi i pisarz z Kartaginy podawał to jako starą tradycję. Bardzo rzadko możemy podać konkretne daty, które rzeczywiście związane są z zaprowadzeniem tej (czy innej) praktyki kościelnej. Pisząc czy nawet powielając jedynie takie rzeczy wykazujemy jedynie ignorancję historyczną. Strzeżmy się uproszczeń!
Czym jest środowisko życiowe? W pierwszej kolejności powinniśmy uświadomić sobie wyjątkowe zróżnicowanie świata, w którym narodził się Kościół. W historii mówi się o tzw. „środowisku życiowym” (z niemieckiego: „Sitz im Leben“), jako o przestrzeni, której nie można oddzielić od faktów, ponieważ konkretne zdarzenia mają swoje przyczyny w otaczającej je rzeczywistości. Na przykład Jezus bardzo często odnosił się w swoich wypowiedziach do określonych wydarzeń, które miały miejsce w jego czasach lub idei rozpowszechnionych wówczas wśród ludzi. Często widzimy w tych wypowiedziach aluzje do nauczania tej czy innej szkoły rabinicznej1. Jego nauczanie istniało więc w konkretnym otoczeniu. Parafrazując apostoła Pawła, środowisko jest więc tym, w czym „żyjemy i poruszamy się i jesteśmy”. Kształtuje ono nasze życie, wpływa na wychowanie, myślenie, estetykę, upodobania, gusta, ale także wybory etyczne. Najczęściej nie uświadamiamy sobie złożoności wszystkich tych aspektów, które mają jednak konkretny wpływ na nasze zachowania. Może dlatego z taką łatwością dokonujemy osądów innych ludzi, szczególnie gdy wychowani są w innej kulturze. Podobny mechanizm zbyt pochopnych sądów uaktywnia się, gdy w grę wchodzą inne czasy. Nie uwzględniając środowiska, które wpłynęło na sposób myślenia (mentalność) zarówno poszczególnych jednostek, jak i całych wspólnot, dopuszczamy do siebie fałszywe poczucie wyższości. To tak, jakby z perspektywy Europejczyka, żyjącego na początku XXI wieku, oceniać świat dawnych mieszkańców Polinezji. Bez uwzględnienia środowiska etnicznego czy kulturowego (w tym religijnego), w jakim żyli mieszkańcy pięknych wysp Pacyfiku, nasze sądy będą stronnicze, uproszczone, a przez to niekiedy całkowicie błędne. Osądzanie ludzi żyjących w całkowicie różnych czasach, ukształtowanych przez zupełnie inną od naszej tradycję, kulturę, normy i wzorce moralne, jest nieporozumieniem. Wciąż musimy uświadamiać sobie, że ludzie w przeszłości żyli i myśleli inaczej niż my dzisiaj. Zrozumienie (a nie ocenianie lub potępianie!) jest właśnie celem historii. Iluż to ludzi do dziś gorszy się czytanymi opowiadaniami Starego Testamentu, gdy Bóg nakazał zabijać Izraelitom wszystkich mieszkańców miast Kanananu, obłożonych klątwą, a Abrahamowi złożyć ofiarę z Izaaka. Bez historii nie będziemy w stanie zrozumieć czemu sędzia Jefte, zgodnie z poczynionymi ślubami, ofiarował na całopalenie swoją córkę-jedynaczkę, a także dlaczego Kościół w Jerozolimie wybrał wspólnotę dóbr, jako najlepszy sposób realizacji swojej misji. Przebijanie się przez warstwy kultury to proces bez wątpienia dość skomplikowany, wymagający m.in. cierpliwości, ale poznanie środowiska chroni nas przed pochopnymi uproszczeniami i pozwala zrozumieć świat odległy od nas w czasie i przestrzeni.
Świat kultury grecko-rzymskiej. Kościół narodził się w Azji, a konkretnie na Bliskim Wschodzi, w czasach wyjątkowej ekspansji Rzymu. Po raz pierwszy zderzenie Wschodu z Zachodem nastąpiło wraz z pojawieniem się Aleksandra Macedońskiego2. Do krajów Orientu dotarła wówczas kultura hellenizmu. Doszło do synkretyzmu kultury greckiej z rozlicznymi kulturami wschodnimi, w wyniku czego powstała kultura hellenistyczna. Oczywiście, spotkanie Wschodu i Zachodu okazał się twórcze dla obu stron, a pogłębianie tego procesu wzajemnego poznawania miało miejsce jeszcze bardziej za czasów rzymskich. Wówczas to znaczne części Bliskiego Wschodu weszły w skład Imperium Rzymskiego. Najistotniejszym skutkiem tych wydarzeń stało się upowszechnienie języka greckiego w formie tzw. hè koinè diálektos (język wspólny). W skutek tego do świata Wschodu przeniknęły idee greckie, a za nimi literatura i mentalność Zachodu. Koinè wyrósł bezpośrednio z dialektu attyckiego, ale wprowadzone zmiany leksykograficzne, gramatyczne czy syntaktyczne były wyraźnie obliczone na uproszczenie języka, aby rzeczywiście stał się wartością wspólną. Za słowami idą w parze idee, a posługiwanie się danym językiem (szczególnie obcym), wymaga dokonania odpowiednich korekt na gruncie mentalnym. Dla współczesnego czytelnika Biblii nie bez znaczenia pozostaje fakt, że cały Nowy Testament został spisany właśnie w koinè. Żydzi palestyńscy, w tym Jezus, apostołowie i Kościół jerozolimski posługiwali się na co dzień językiem aramejskim. Przetłumaczenie na koinè pojęć i idei hebrajskich oraz aramejskich będzie bardzo istotnym wydarzeniem w sferze kulturowej.
Początki Rzymu przypadają na VIII w. przed Chr., gdy państwo Północne (Izrael) chyliło się już ku upadkowi, a prorok z Judy, Amos, przepowiadał Izraelowi nadchodzącą katastrofę. Po ośmiu wiekach Rzym, z małego miasta-państwa, wyrósł na największą potęgą świata. Z Morza Śródziemnego uczynił on swoje morze wewnętrzne. Powoli następował proces hellenizacji rzymskich obyczajów. Z biegiem wieków rzymska kultura uległa sublimacji i ostatecznie stała się nośnikiem greckiej kultury, jak głosi łacińska sentencja: „Graecia victa victorum vicit” (Pokonana Grecja zwyciężyła swojego zwycięzcę). Nawet najwięksi miłośnicy zwyczajów ojczystych musieli pogodzić się z koniecznością nauki greki. U swojego zarania Rzym był jednak chłopski. Nawet w czasach największego wpływu greckiej kultury nie odeszła do lamusa łacina, a takie słowa jak: cultura (pole uprawne), felix (szczęśliwy, dosłownie – urodzajna gleba), laetitia (radość, dosłownie – ziemia dobrze nawożona) czy seminarium (szkółka roślin) przypominają, że początki tego narodu są ściśle związane z ziemią i uprawą roli. Wskazuje to na przywiązanie Rzymu do kultury agrarnej. Najpełniej przejawiało się w strukturze społecznej, szczególnie zaś w funkcji domu i jego widzialnej głowie – ojcu rodziny (pater familias). Rola domu dla kultury rzymskiej, a szczególnie dla jej religijności, jest fundamentalna. Nawet na tle Grecji czy Izraela, które również wielką estymą traktowały rodzinę i domostwo, Rzym wyróżniał się zdecydowanie silną zwartością swojej familii. Przedstawiając Sitz im Leben wczesnego Kościoła należy stwierdzić, że rodzina to najistotniejszy element środowiska dla człowieka antyku. Kultywowane były w niej zwyczaje przodków i zasady związane z wychowaniem, w tym również wychowaniem religijnym i obyczajowym. Na gruncie zwyczajów domowych przekazywano tradycyjny model zachowań zarówno wobec żywych, jak i umarłych członków rodziny i społeczności. Jak będziemy się mogli o tym przekonać, w historii Kościoła dom i struktura rodzinna, oraz pielęgnowanie i zachowywanie obyczajów, odgrywać będą zasadnicze znaczenie, zarówno w wymiarze mentalnym, jak i praktycznym. Zaczęliśmy od domu i rodziny, bo wydaje się, że są to wątki najważniejsze, ale Rzym to przede wszystkim niekończące się wojny, okupacja narodów i panowanie nad światem. Synonimem potęgi Rzymu stali się tacy ludzie, jak Pompejusz, Cezar, Oktawian August czy Tytus – doskonali dowódcy, ale także wybitni politycy, którzy wprowadzili rzymski ład nad światem. Zarówno wielka polityka, jak i ta codzienna, zajmująca się zwykłymi sprawami, podatkami, cłami czy szkołami odgrywać będzie swoją rolę w dziejach chrześcijaństwa. Możemy zauważyć przecież wpływ polityki państwa również na życie Kościoła w dniu dzisiejszym. Widać to w przypadku zmian, jakie nastąpiły w Polsce po roku 1989. Zmiany te odegrały swoją rolę również w wymiarze kościelnym i zborowym.
Rzymianie potrafili być łagodni wobec podbitych narodów, pozwalając im zachowywać obyczaje i religię, a nawet pewną autonomie w obszarze samorządu. Podstawą tej łagodności było jednak uznanie rzymskiego panowanie. Wobec buntowników Rzym przyjmował inne oblicze: było to oblicze krwawego terroru i pełnej bezwzględności. Judea, podobnie jak Kościół, zobaczy obie twarze rzymskiej polityki. Dopóki więc nie negowano prawa cesarzy do panowania, Rzym ograniczał się do poboru podatków. Jeśli jednak marzył się komuś świat bez rzymskiej supremacji, szybko musiał ulec sile legionów. Czy to za pomocą perswazji, czy regularnej armii, ludy Imperium popadały w pełną zależność wobec Rzymu. Judea została podporządkowana Rzymowi w 63 r. przed Chr. Królowie żydowscy z dynastii idumejskiej (m.in. Herod i jego następcy) jeszcze przez dziesiątki lat od wkroczenia Pompejusza do Jerozolimy, wciąż będą sprawować władzę, lawirując zarówno pomiędzy zakusami rzymskich polityków, jak i władców sąsiednich krajów (m.in. wielkiej Kleopatry 3. Zdecydowana większość narodów bez poważniejszych oporów uznała jednak panowanie cesarzy, przyjmując jednocześnie dobrodziejstwa płynące z cywilizacji rzymskiej i ulegając przy tym romanizacji (co oznaczało przejęcie rzymskiego stylu życia). Dla pragnących innej drogi odstraszającym przykładem miał być los zniszczonej Jerozolimy, która zanegowała w powstaniach toczących się w I i II wieku (w latach 66-70/73, 115-117 i 132-135) prawo Rzymian do panowania. Miały one miejsce w czasie początków Kościoła, i bez wątpienia nie pozostały obojętne dla dziejów wczesnego chrześcijaństwa. Jerozolima doszczętnie zdruzgotana straciła nawet swoją nazwę. Jeszcze w IV wieku powszechnie mówiono na nią Aelia (Capitolina).
Okres wczesnego cesarstwa, czyli czasy, które nas interesują to Imperium u szczytu rozwoju, które przyniosło wielu prowincjom swoistą prosperity. Przykładem tego była świetnie rozwijająca się gospodarka oraz sieć dróg, powstałych z myślą o porządku. Po rzymskich Via z błyskawiczną prędkością poruszała się poczta cesarska, a gdy trzeba było, również legiony. Płynęły nimi kupieckie karawany i podążali chrześcijańscy misjonarze. Wielkim osiągnięciem cywilizacji rzymskiej było prawo. Do dziś traktuje się je jako podwaliny systemu prawnego świata.
Po okresie największych podbojów, przypadających na II/I wiek przed Chr. i przy wtórze wojen domowych, upadła republika, a do władzy doszły bardziej lub mniej wybitne jednostki. Cesarstwo opierało się początkowo na zasadzie pryncypatu (priceps senatus – pierwszy wśród senatorów). Zasada ta (jak zresztą i inne), odegrała swoją rolę również w tworzeniu struktur kościelnych na różnych poziomach, ponieważ przynależała do antycznego dziedzictwa mentalnego. Rzymianie, podobnie jak wszystkie inne narody ówczesnego świata, za wyjątkiem Żydów, byli politeistami. Istotnym elementem scalającym poszczególne religie Imperium był kult cesarski, wyrosły z rzymskiej idei kultu Geniusza i Romy oraz orientalnych tendencji do ubóstwiania królów i wielkich wodzów. Kult cesarza spełniał z jednej strony rolę oficjalnego kultu państwowego, z drugiej zaś był rodzajem testu na lojalność zróżnicowanym etnicznie i kulturowo Imperium. Niektórzy cesarze nie przywiązywali do kultu swojej osoby istotnej roli, ale inni domagać się będą pełnych oznak czci. Do nich zaliczyć można Kaligulę, który postanowił postawić w Świątyni jerozolimskiej swój posąg, a także Nerona i Domicjana.
Świat rzymski przełomu er, to świat spragniony pokoju. Ten pokój przyniósł cesarz August, uważany przez wielu za najwybitniejszego rzymskiego władcę. Jego czasy uchodziły nawet wśród Rzymian za „złoty okres” w dziejach cesarstwa. Pokój pozwalał na swobodną wymianę idei, w tym na prowadzenie misji. Wiadomo bowiem, że gdy toczy się wojna znacznie utrudnione jest prowadzenie pracy apostolskiej. Doświadczyli tego także nasi ojcowie w wierze, choćby w czasie ostatniej wojny światowej. Zaprowadzony przez Augusta pokój rzymski (pax romana) nie był bezwzględny, ale i tak zdecydowana większość mieszkańców Imperium mogła doświadczyć spokojnej egzystencji. To właśnie za panowania cezara Augusta dopełniła się miara czasu i w Betlejem przyszedł na świat chłopiec, narodzony z Dziewicy, obrzezany ósmego dnia, zgodnie z nakazem Tory.
Późny judaizm. Często towarzyszy nam błędne przekonanie, że judaizm był monolityczny w swojej strukturze, organizacji, doktrynie, pobożności i liturgii. Judaizm, jak wcześniej mozaizm, był bardziej zróżnicowany niż mogłoby nam się wydawać i nigdy nie posiadał jednej twarzy. Powodem tego stanu był brak centrum, zdolnego narzucić jedną, oficjalną wersję judaizmu4. Szczególnie zauważalne jest to w postaci, jaką judaizm przyjął w okresie między II wiekiem przed Chr., a II wiekiem ery chrześcijańskiej. Wśród uczonych ta wersja judaizmu przyjęła nazwę „późnego judaizmu”. Badania nad tą formą judaizmu przeżywają obecnie renesans, szczególnie od czasów wielkich i sensacyjnych odkryć w Qumran5. Ten brak jednolitości nie wyklucza oczywiście wspólnych cech religii żydowskiej, przyjętych przez większość Izraelitów. Powinniśmy jednak pamiętać, że uogólnienia nie są i tu dość wskazane. O początkach judaizmu możemy mówić wraz z katastrofą pierwszej Świątyni w VI wieku przed Chr. Judejczycy, wzięci do niewoli przez królów babilońskich, zostali zmuszeni do życia na obczyźnie. Pouczani przez żyjących proroków i pisma dawno zmarłych, doszli do przekonania, że przyczyną wszystkich nieszczęść Izraela była niewierność Przymierzu synajskiemu i Prawu. W wyniku reformy Ezdrasza i Nehemiasza, a także powstałego wówczas ruchu reformacyjnego, mozaizm (od: Mojżesza) przyjął postać wczesnego judaizmu. To, o co walczyli prorocy, tacy jak Eliasz czy Elizeusz, stało się faktem. Judejczycy odrzucili wszelką formę politeizmu, stając się radykalnymi monoteistami. Na wygnaniu zaczęto zbierać w całość Prawo, pisma proroków oraz inne pisma (Tora, Neewim i Ketuwim). W wyniku tej pracy doszło do pierwszych redakcji tego, co my dziś, z perspektywy chrześcijańskiej, nazywamy Starym Testamentem. Monoteizm, święte Księgi, oraz idee przymierza i wybraństwa stały się główną osią odnowy po niewoli. Powrót do Ziemi Ojców i odbudowa Świątyni pozwoliły na przywrócenie kultu ofiarniczego. Ziemia i Świątynia to dwa następne filary judaizmu. Nie wszyscy wyznawcy JHWH wrócili do swoich domów. Część z nich została w Babilonie, inni zamieszkali poza granicami jego imperium. Doszło w ten sposób do powstania diaspory (rozproszenia). Stanowiło to bardzo istoty wątek w procesie rozwoju judaizmu i spełniło określoną rolę na drodze rozwoju wczesnego Kościoła. Wczasach, gdy nie było Świątyni, jej rolę w pewnym sensie przejęła Tora, a konkretnie jej studiowanie, interpretowanie i zachowywanie. Stało się to podstawą kilku istotnych zjawisk, charakterystycznych dla późnego judaizmu. Pierwszą konsekwencją było powstanie domów zgromadzeń i modlitw czyli synagog (niektóre źródła używają określenia „proseuche”, dosłownie: „modlitwa”). Uczeni nie są zgodni co do czasu ich powstania, ale w okresie, który nas interesuje ich obecność jest już bezdyskusyjna. Początkowo były to miejsca pod gołym niebem, najczęściej nad wodą, aby móc dokonać rytualnych oczyszczeń, związanych z czytaniem Tory i modlitwą. Później zaczęły powstawać oddzielne domy. Pełniły one rolę namiastki Świątyni (nie składano w nich ofiar) i zaspakajały potrzeby religijne Żydów z diaspory. Okazały się na tyle tak istotne, że rejestrujemy ich obecność w samej Judei, a nawet w Jerozolimie, gdzie przecież stała Świątynia. Nabożeństwo synagogalne, początkowe dość proste, zaczęło się powoli rozbudowywać. Rozwijała się specyficzna liturgia synagogalna. Jej osią była oczywiście recytowana modlitwa, której towarzyszyło czytaniem świętych tekstów i śpiewanie hymnów. Następnie zaistniała konieczność komentowania tych tekstów, szczególnie od kiedy język aramejski zaczął wypierał hebrajski (IV wiek przed Chr.). Ten ostatni powoli przyjmował postać wyłącznie języka liturgicznego. Doprowadziło z kolei do powstania grupy „uczonych w Piśmie”, czyli nauczycieli, których zajęciem było studiowanie Tory i jej komentowanie. W konsekwencji pojawią się pierwsze szkoły Tory oraz nastąpi przejęcie przez synagogi roli miejsca nauki dla izraelskich chłopców. W tym stanie judaizm stał się bardzo twórczy. Literatura, która zaczyna się pojawiać, to przede wszystkim dzieła o charakterze mądrościowym, okołobiblijnym i apokaliptycznym. Odzwierciedlają one napięcie eschatologiczne i towarzyszący temu wzrost oczekiwań mesjańskich. Nie było jednej wersji wydarzeń przyszłych, a jeszcze bardziej zróżnicowane były koncepcje dotyczące nadejścia pomazańca. Od przekonań, że mesjasz to po prostu Naród Żydowski, poprzez różne wersje mesjasza osobowego istniał cały wachlarz poglądów na ten temat. Wspólnym mianownikiem tych koncepcji było przekonanie, że pokona on wrogów Izraela. Czytając Ewangelie zauważamy owo wielkie zróżnicowanie, jakie panuje w tym temacie. W okresie późnego judaizmu doszło do eksplozji szkół Tory. Doprowadziło to do rozwarstwienia judaizmu i powstania wielu stronnictw. Najbardziej popularne były cztery, zwane drogami: saduceusze, faryzeusze, esseńczycy i zeloci. Pierwsi zaprzeczali nieśmiertelności duszy, zmartwychwstaniu ciał i Opatrzności (przeznaczeniu – losowi). Byli przedstawicielami wybitnych rodów arystokratycznych, ściśle związanymi ze środowiskiem kapłańskim i arcykapłańskim. Posądzano ich o zbyt zażyłe stosunki z Rzymem, wręcz wiernopoddańcze uznawanie władzy okupantów. Lud ich jednak poważał i szanował. Inną postawę zajmowali wobec nich esseńczycy. Świątynia, nadzorowane przez saduceuszy została sprofanowana i przez to przestała pełnić swoją funkcję. Uważając się za „świętą Resztę”, żyli na Pustyni Judzkiej, oczekując nadejścia mesjaszy (wierzyli, że będzie ich dwóch), przygotowywali się do wielkiej bitwy między Synami Światłości a Synami Ciemności. Przekonani o odstępstwie Izraela uważali, że wśród Synów Ciemności wielu będzie Żydów. Stronnictwem, które radykalnie odrzuci pretensje Rzymian do panowania nad światem byli zeloci, a szczególnie ich skrajna frakcja – sykariusze. Walczyli oni nie tylko z Rzymem, ale także z kolaborantami, dokonując zamachów zarówno na jednych, jak i na drugich. Zeloci odpowiadają za rewolucyjne nastroje wśród ludu i zwycięstwo frakcji propowstańczej, która doprowadziła do wybuchu wojny z Rzymem w roku 66. Ich gorliwość miała charakter ściśle religijny, a w przekonaniach wojennych odwoływali się do idei świętej wojny. Najbardziej znane i genetycznie najbliższe chrześcijaństwu jest stronnictwo faryzeuszy. Faryzeusze wyrośli z głębokiego umiłowania Prawa Mojżeszowego. Nazwę tego ruchu należy tłumaczyć jako „separatyści”, ze względu na wysoki mur bardzo szczegółowych regulacji, jakim otaczali Torę. Z obawy o rytualne zanieczyszczenie doprowadzali pewne przykazania do absurdu. Prosty lud (am haarec) okazywał głęboki szacunek rabinom, wiedząc, że walczą oni o czystość Izraela i gotowi są w tej sprawie poświęcać własne życie. Udowodnili to zresztą w historii wielokrotnie, już u zarania swojego istnienia. W I wieku przed Ch, w czasie sporów jakie toczyły się między nimi, a saduceuszami często byli po prostu mordowani. Walczyli o czystość judaizmu m.in. z władcami żydowskimi z linii hasmonejskiej. Józef Flawiusz pisze o setkach ukrzyżowanych faryzeuszach, którzy domagali się od króla Jana Hirkana złożenia nieprawnie zagarniętej godności arcykapłańskiej. Obok wspomnianych stronnictw istniała wielka różnorodność innych ugrupowań, znajdujących się na pograniczu judaizmu oficjalnego, których nazwy znają specjaliści: galilejczycy, samarytanie (w obu wypadkach nie chodzi o mieszkańców tych krain, lecz są to nazwy stronnictw), terapeuci, nazarejczycy, mandejczycy, masbotejczycy czy sabejczycy, to dziwnie brzmiące nazwy, za którymi stoją ludzie domagający się reformy Izraela, często w bardzo radykalny sposób. Dwie ostatnie wspólnoty reprezentowały, jak się wydaje, sekty chrzcielne. Na gruncie umiłowania Prawa powstała wielką rozmaitość ugrupowań i nastąpiło duże zróżnicowanie w środowisku judaizmu czasów początków Kościoła. Trzeba przy tym pamiętać, że nawet poszczególne szkoły i środowiska nie były scentralizowane, co dodatkowo umożliwiało różnorodne zrozumienie poszczególnych idei. Szkoły rabiniczne, jakie istniały wewnątrz ruchu faryzejskiego, miały skrajnie różne poglądy. Przykładem może być choćby kwestia udzielania rozwodu. Jedne szkoły uznawały za wystarczający powód do spisania listu rozwodowego przysłowiową „zbyt słoną zupę”, inni wymagali wyłącznie dowodu niewierności małżonki.
Warto wspomnieć również misyjne zaangażowanie późnego judaizmu. Przekonanie o rychłym końcu świata, oraz o szczególnej roli, jaką w tych wydarzeniach pełnić będzie Izrael, dodawało części tego środowiska zapału misyjnego. Ułatwiała to z jednej strony diaspora, z drugiej zaś praca środowiska intelektualistów żydowskich pokroju Filona z Aleksandrii.Wydaje się, że tak zwani „poganie” (czyli nie-Żydzi), dostrzegali w religijności Izraela wątki, których brakowało im w ich religijności. Monoteizm był znany Grekom, szczególnie tym, którzy byli uczniami szkół filozoficznych. Do judaizmu mogła przyciągać również etyka i normy moralne. Tych, spośród pogan, którzy przyjmowali judaizm w całości, łącznie z obrzezaniem, nazywano prozelitami. Poganie, którzy sympatyzowali z synagogami, ale pozostawali z nim w luźniejszym związku (praktykowali modlitwy, posty, zachowywali część przykazań, ale nie poddali się obrzezaniu) nazywano foboumenois (bojący się Boga) lub prozelitami bramy, ze względu na to, że na zgromadzeniach synagogalnych stali w kruchcie. Było wśród nich często grono bogobojnych i znaczących niewiast.
Istotną rolę w procesie zdobywania nowych dusz pełniła Septuaginty (LXX), czyli święte księgi Izraela przetłumaczone na język grecki. Tłumaczenie to, według tradycji żydowskiej (List Arysteasza), dokonało siedemdziesięciu dwóch uczonych w siedemdziesiąt dwa dni (stąd nazwa: Septuaginta). Istotniejsze jednak od legendarnych opowieści są fakty. Te mówią o przetłumaczeniu Pism świętych na życzenie faraona Ptolemeusza II Filadelfa lata panowania 283-246 przed Chr.) przez grono żydowskich uczonych. Wydarzenie to zdecydowanie ułatwiło przenikanie idei biblijnych do świata greckiego, a później rzymskiego. Na marginesie warto dodać, że Septuaginta używana będzie od początku przez Kościół i co ciekawe, traktowana jako tekst natchniony, na równi z oryginałem. Zapoznanie się z ideami biblijnymi ułatwiła również filozofia żydowska, szczególnie alegoryczny wykład judaizmu, uczyniony przez Filona w duchu platońskim. Wielu intelektualistów „pogańskich” czerpać będzie wiedzę na temat religii Izraela z dzieł Filona z Aleksandrii. W czasach, gdy pojawi się chrześcijaństwo dzieła te jeszcze bardziej zyskają na popularności. Katechetyczna szkoła aleksandryjska Klemensa i Orygensa sięgać będzie nie tylko do tematów, ale przede wszystkim do metody przyjętej przez Filona.
Jezus Chrystus. W tym skróconym i pobieżnym zarysie środowiska, w którym narodził się Kościół nie może zabraknąć Założyciela i Fundamentu, bez którego nie byłoby chrześcijaństwa. Jezus jest bowiem sam w sobie środowiskiem życiowym Kościoła. Orygenes nazwał go trafnie autobasileusem, czyli Królestwem Bożym samym w sobie. Kim jest Rabbi z Nazaretu, którego nauka i dzieło podlega ustawicznej refleksji Kościoła, począwszy od antyku aż po współczesność. Nowy Testament przedstawia Jezusa jako głęboko wierzącego, praktykującego Żyda, wychowanego w szacunku do Tory, rozmiłowanego w kulturze i życiu religijnym Narodu Wybranego. Ósmego dnia życia został obrzezany, zgodnie z nakazem Prawa i zwyczajami ojców (Łk 2:21). Wychowany był w duchu Izraela pielgrzymującego. Na kartach Ewangelii widzimy jak wielokrotnie pielgrzymuje na święta do Jerozolimy: na Paschę (J 2:13.23; 6:4; 12:1), Święto Namiotów (J 7: 37), ale także na wywodzące się z czasów machabejskich i nie wspominane w Starym Testamencie, Święto Świateł – Chanukka (J 10:22). Głębokim szacunkiem darzył od dziecka Świątynię w Jerozolimie, traktując ją jako „Dom Ojca”, (Łk 2: 49; 19:47). Nie był kosmopolitą, jak nam się często zdaje. Bliski był mu los jego narodu. Widzimy to, gdy płacze nad losem Jerozolimą, który dostrzegł jako prorok obleganą i zniszczoną przez Rzymian (Łk 19: 41 nn). Tylko sporadycznie kontaktuje się z poganami i Samarytanami (Mk 7:26n). Jest Człowiekiem, którego zachwyca przyroda (Mt 6:26nn), czułym na krzywdę, ból i smutek, Człowiekiem głęboko współczującym (Łk 7: 13). Nie przekreśla tych, których odrzuca religijny świat Izraela, przez co nazwany został przyjacielem celników i grzeszników (Łk 7:34). Zdecydowany był łamać uświęcone autorytetem starszych zwyczaje i tradycje, jeśli wymierzone były przeciw człowiekowi (Mk 7: 10nn). Miał grono bliskich i oddanych przyjaciół (J11: 11; 15:15), do których był przywiązany. Zapłakał nad grobem Łazarza (J11:35). Jezus nie był zwolennikiem drobnomieszczańskiej moralności, z jej przywiązaniem do pozorów i pobożności opartej na obłudzie. Jezus był rewolucjonistą. Marzył o ogniu przemieniającym oblicze świata. Nie był to ogień, jaki znał Rzym, ale ogień Ducha, przemieniający oblicze człowieka, nie ziemi. Jezus był charyzmatycznym przywódcą, nauczającym z wielkim autorytetem, którego kazanie do dziś nie straciły na swej ostrości i radykalizmie, a Jego przypowieści wciąż budzą ludzką wyobraźnie. Został zdradzony przez przyjaciela i oskarżony o zbrodnie, których nie popełnił. Za bluźnierstw, których nie powiedział i tendencje polityczne, których nie miał, skazany został na śmierć, a wielcy tego świata uznali Jego sprawę za zakończoną, gdy na krzyżu, na którym zawisł, powiesili sentencję wyroku: „Jezus z Nazaretu, król żydowski”. Zaliczony został w poczet przestępców rzymskiego świata. Ten Jezus, jak mogli przekonać się o tym apostołowie i uczniowie, trzeciego dnia powstał z martwych, a czterdzieści dni później wstąpił do Ojca. Na temat Jego temat wylano tony atramentu. Wciąż pozostaje jednak dla ludzkości największą zagadką. Pozostaje nią nawet dla swoich wyznawców.
Kościół nie powstał w niebycie. Zaistniał w konkretnej kulturze. Kultura jest jednak czymś zmiennym i podlega prawom, które nią rządzą. W różnych czasach i miejscach ma inne oblicza, inne systemy wartości, swoiste postrzeganie świata, uznaje określone normy etyczne, religijne i obyczajowe. Zrozumienie sposobu myślenia i umiejętność patrzenia na kulturę jej własnymi oczami pozwala nam lepiej zrozumieć świat wczesnego chrześcijaństwa.
W.A.Gajewski
- Warto na tym miejscu odnieść się do świetnych publikacji, m.in. br. Eraima, Jezus, Żyd praktykujący czy D. Flussera, Chrześcijaństwo religią żydowską.
- Por. J. Gnilka, Pierwsi chrześcijanie. Źródła i początki Kościoła, Kraków 2004, s.19.
- Bezpośrednie panowanie Rzymu nad Judeą rozpoczyna się od 6 roku ery chrześcijańskiej, czyli od odebrania władzy Archelaosowi, synowi Heroda Wielkiego, przez cesarza Augusta. Do roku 41 panują nad Judeą prefekci, m.in. Poncjusz Piłat (w latach 26-36). Cesarz Klaudiusz przywrócił tytuł króla Judei Agryppie, wnukowi Heroda (41-44). Po jego śmierci władzę znów przejęli namiestnicy rzymscy w randze prokuratorów.
- Polecam książkę R. de Vaux, Instytucje Starego Testamentu (2004)
- Proponuję świetną książkę J. C. VandeKama, Wprowadzenie do wczesnego judaizmu (2006). Autor skupia się co prawda głównie na literaturze żydowskiej okresu Drugiej Świątyni, ale w sposób zwięzły i aktualny przedstawia całość problematyki.