1. Wstęp
Głównym celem artykułu jest przedstawienie historyczno-kulturowego kontekstu dla Pawłowej perykopy z Pierwszego Listu do Koryntian (11:2-16). Główną intencją tego studium jest zrozumienie postulowanych w tekście zachowań w kontekście gramatyki kultury antycznej. Całość studium, dla klarowności wykładu, została podzielona na kilka części. Część wstępna (0-3) porusza ogólne prawidła kontekstu kulturowego. Znajomość tych prawideł może dopomóc w odczytywaniu innych, podobnych tekstów. Przedstawiając i analizując poszczególne argumenty, podjęte przez Pawła (4-10), należy osadzić je w świecie obyczajów panujących w starożytności przełomu er. Pozwala to na wyciągnięcie wniosków ogólnych (11-12) i umożliwia odniesienie analizowanych wątków do panujących dziś zwyczajów, a w konsekwencji stanowi próbę odpowiedzi na zasadnicze pytanie: co istotnego współczesny człowiek może odnaleźć w nauczaniu dotyczącym dopuszczalnej długości męskich włosów i nakrywania głów przez kobiety w czasie modlitwy.
Należy zacząć od stwierdzenia ogólnego: tekst 1 Kor 11:2-16 uchodzi wśród badaczy za trudny, głównie ze względu na brak możliwości skonfrontowania go z innymi, podobnymi teksami biblijnymi. Wspominają o tym liczni komentatorzy (por. C. S. Kelner, Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego Testamentu, Warszawa 2000, s. 363-364; E. Dąbrowski, Listy do Koryntian. Wstęp-przekład z oryginału-komentarz, Poznań 1965, s. 228-230; ten ostatni autor wymienia cały szereg starożytnych i współczesnych egzegetów mających zupełnie odmienne zdania analizując poszczególne wątki tekstu).
W pierwszej kolejności powinniśmy zwrócić uwagę na fakt, że w naszym tekście zostały poruszone kwestie, które nie pojawiają się nigdzie więcej na kartach Biblii. W takim przypadku łatwo o nadużycie, uczynione nawet w dobrej wierze. Jest to nasza pierwsze i podstawowe spostrzeżenie: mając świadomość, że w tekście napotykamy na określone trudności, musimy podchodzimy do niego ze szczególną ostrożnością, tzn. nie wyciągać pochopnych czy uproszczonych wniosków i nie odczytywać Biblii przez wąską perspektywę tego tekstu, ale raczej odwrotnie: nasz tekst należy odczytać z perspektywy całej Biblii.
O skali trudności świadczy choćby następujący fragment: „niewiasta ma mieć na głowie znak poddania ze względu na aniołów” (w.10). Oczywiście każdy może dowolnie rozumieć ten tekst, ale nie należy zapominać, że nasza wiedza o roli aniołów w zgromadzeniu kościelnym jest co najmniej mizerna, żeby nie powiedzieć praktycznie żadna. O skali problemu świadczy fakt, że niektórzy komentatorzy łączą nasz tekst z Rdz 6:1nn, gdzie mowa jest (podobno) o upadku aniołów. Część komentatorów sugeruje jednak, że chodzi raczej o upadek synów bożych, czyli potomków Seta (setytów), syna Adama i w tym sensie o zmieszaniu dwóch linii rodowych – kainitów (potomków Kaina) i setytów (por. M. Wojciechowski, Problemy literacko-teologiczne Rdz 6:1-4. Od mitu do teologii [w:] Studia z biblistyki, t. 3, Grzech – Odkupienie – Miłość, pod. red. J. Łacha, Warszawa 1983, s. 43-44; autor przedstawia m.in. różne koncepcje odczytania tego teksu, w tym starożytną egzegezę w środowisku żydowskim i chrześcijańskim, prezentując ją na tle tekstów o synach bożych w mitach Bliskiego Wschodu). Jeśli przyjmiemy pierwszy punkt widzenia, wówczas pojawia się następująca konstatacja: aniołowie zapałali pożądaniem do kobiet i zeszli z nieba, aby z nimi współżyć, czego efektem było pokolenie olbrzymów. Zwolennicy tej teorii, odczytując tekst 1 Kor 11:2nn stwierdzają, że właśnie dlatego, aby nie kusić aniołów, kobiety mają zakrywać na zgromadzeniach swoje głowy.
Takie rozumowanie jest jednak poważnym nieporozumieniem, choćby dlatego, że sugeruje, iż aniołowie mogą współżyć z kobietami. Największa trudność polega na tym, że Pawłowy nakaz zakładania welonu dotyczy wyłącznie modlitwy i prorokowania we wspólnocie. Oznacza to, że niewiasta w innych częściach nabożeństwa nie musi mieć włosów nakrytych welonem. A przecież aniołowie, według tej interpretacji, nadal są obecni na zgromadzeniu. Podaję ten przykład, aby pokazać jak niejasność jednego tekstu (Rdz 6:1nn) może zrodzić dziwaczne zrozumienie drugiego. Trzeba stwierdzić, że nie jesteśmy w stanie w sposób jednoznaczny wyjaśnić, co oznacza sformułowanie „ze względu na aniołów” i dlaczego należy łączyć kwestię obecności aniołów na zgromadzeniu liturgicznym z welonem przykrywającym głowę niewiasty w trakcie modlitwy i prorokowania (i tylko w trakcie modlitwy i prorokowania!). Argumentacja musiała być jednak wystarczająco czytelna dla samych Koryntian/Koryntianek (jak w przypadku „chrztu za umarłych”), nie napotykamy bowiem w literaturze pawłowej dalszego drążenia tego tematu. Najwyraźniej, żeby wyjaśnić swoim adresatom problem, Paweł odwołał się do panującego obyczaju i mentalności (również tej zabarwionej religijnie) i został zrozumiany.
Stojąc na stanowisku, że Biblię należy tłumaczyć Biblią, nie wolno zapomnieć o konieczności odwoływania się do „dwóch świadków”, a mianowicie: kontekstu kulturowego i źródeł. Owi „świadkowie” pozwalają nam lepiej zrozumieć dane wydarzenie czy analizowany tekst. Przy okazji ograniczona zostaje pokusa „nadinterpretacji”, czyli naturalnego odruchu „wpisywania” w materiał biblijny naszych własnych poglądów i świata naszych wyobrażeń. Kontekst kulturowy to rodzaj drogowskazu umożliwiającego nam dotarcie do sposobu myślenia człowieka należącego do określonego środowiska i języka kulturowego. Poznając pisma autorów starożytnych poznajemy jednocześnie świat ich wartości, przekonań i symboli, którymi człowiek „myślał” i za pomocą których opisywał otaczającą go rzeczywistość. Żeby to zobrazować zwróćmy uwagę na pewien aspekt antycznych stosunków społecznogospodarczych, a mianowicie na niewolnictwo.
2. Bóg, Biblia i niewolnictwo
W Biblii występuje przyzwolenie na funkcjonowanie instytucji niewolnictwa, a nawet więcej – istnieją bardzo konkretne przepisy, określające pozycję i obowiązki niewolników względem ich panów i odwrotnie. Odpowiednie normy występują we wszystkich warstwach zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Zarzucano czasem wczesnemu Kościołowi, że nie wystąpił z jednoznacznym potępieniem niewolnictwa. Rozumiemy jednak, że chrześcijaństwo było skoncentrowane na głoszeniu orędzia o Jezusie Mesjaszu, a kwestia struktur społecznych świata (który, w opinii chrześcijan i tak wkrótce przeminie), była rzeczą drugorzędną, z jednej strony neutralną, z drugiej zaś całkowicie naturalną. Tym bardziej, że ani Jezus, ani apostołowie nie zakazywali bogatym posiadania niewolników, ani tym bardziej nie postulowali konieczności ich wyzwolenia. Taki był ówczesny sposób myślenia. Fakt występowania niewolnictwa w czasach biblijnych (i w którychkolwiek) stanowi niechlubną kartę w dziejach ludzkości. Gdy w nowożytności niewolnictwo znów się pojawiło (w koloniach w Ameryce i w Stanach Zjednoczonych), wielokrotnie wskazywano na Biblię i podpierano się jej autorytetem. Żądzę bogacenia się, namiętność i pychę człowiek za wszelką cenę pragnął uzasadnić i usprawiedliwić, najlepiej zaś przystroić w religijne pozory. Obecnie poszczególne stany USA wyrażają „ubolewanie” za takie odczytywanie wskazań Pisma Święto i haniebne traktowanie afro-amerykanów.
Istnienie niewolnictwa uważamy dziś za nieludzkie i wsteczne. Współczesny człowiek, wychowany w kulturze europejskiej, przyjmuje bez problemów prawdę o tym, że Bóg Biblii nie popiera(ł) idei niewolnictwa, a nawet więcej, że Boga w żaden sposób nie można łączyć z ludzką (społeczną) potrzebą istnienia niewolników i niewolnictwa. Mimo naszych ludzkich ułomności Bóg przemawia(ł) do człowieka uwzględniając niejako jego kulturę i mentalność. Świat antycznego niewolnictwa odcisnął jednak swoje piętno na sposobie myślenia autorów NT. Widzimy to na przykładzie stosowania przez tych pisarzy pojęcia niewolnik (doulos), którym opisywali oni swoja postawę wobec Boga (sługa i/lub niewolnik Jezusa Chrystusa Rzym 1:1; Gal 1:10; Tyt 1:1; Jk 1:1; 2 P 1:1; Jud 1:1).
W naszych rozważaniach nad Biblią musimy uwzględnić następujący fakt: mentalność świata antycznego była różna od naszej. Sposób myślenia zostaje bowiem ukształtowany w wyniku wychowania rodzinnego, szkolnego, religijnego, etc., a także szeroko rozumianego doświadczenia codziennego. Choć człowiek antyku był podobny do nas, miał podobne do naszych emocje, dylematy, pasje i lęki, to jednak świat jego pojęć i wartości ukształtowany został poprzez „inną matrycę”, inne społeczeństwo i kulturę. W starożytności różna od dzisiejszej była pozycja ojca (pater familias). W czasach antycznych był on rzeczywistym panem życia i śmierci swoich domownikami. Inną pozycję w społeczeństwie zajmowała również kobieta, w odmienny sposób patrzono na dziecko. Mimo wszystko nasza kultura pozostajemy w realnym związku z kulturą śródziemnomorską. Ale nie tylko z nią. Nie możemy przecież zapomnieć, że istotny wpływ na nas wywarła kultura średniowiecza i kolejno następujące po niej odsłony kultury. Ciąg tych kultur ukształtował Europę (szerzej: kulturę euro-amerykańską), wpływając zarówno na poszczególne jednostki, jak i na całe społeczeństwa. Proces ten dokonuje się zresztą nieustannie w nas, bez względu czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. Czytając teksty, należące genetycznie do innej kultury, nie wolno nam ulegać pokusie przypisywania naszego rozumowania mieszkańcom Bliskiego Wschodu sprzed dwóch tysięcy lat, czyli kulturze znacznie od nas oddalonej w czasie i przestrzeni.
3. Wartości trwałe i zmienne w kulturze
Obraz niewolnictwa pozwala nam zrozumieć, że szata kulturowa jest względna, a wszystkie próby jego absolutyzowania mogą prowadzić ad absurdum. Dziś zasadniczo nikt nie zaprzecza poglądowi, że kobiety mają te same prawa co mężczyźni, mogą wykonywać te same zawody, uczyć w szkołach i na uniwersytetach, prowadzić interesy, startować w igrzyskach sportowych, zdobywać tytuły naukowe, posiadać prawa wyborcze, a także mieć wpływ na politykę i czynnie w niej uczestniczyć. Wszystko to stawia kobietę w zupełnie innym świetle niż jeszcze sto lat temu (nie mówiąc o dwóch tysiącach lat!). Współczesna wizja kobiety i zakres jej społecznego oddziaływania, w oczach człowieka antyku, uchodziłyby za dziwaczne, gorszące, a może po prostu śmieszne, podobnie jak nas mogą dziwić czy śmieszyć poglądy starożytnych na ten temat (choćby pogląd Arystotelesa na temat rzekomego ubóstwa intelektualnego kobiet).
Społeczna rola kobiety na naszych oczach ulega przeistoczeniu. Zmienia się przez to zrozumienie dla jej miejsca w świecie. Rola, przypisywanych niegdyś kobiecie, w żaden sposób nie przystaje do współczesności. Zauważamy przy okazji, że to co było przez wieki traktowane jako wartość sama w sobie, dziś bywa oceniane jako kulturowa osnowa. Odczytywanie tego, co stanowi istotę, a co zmienną wartość przynależącą do kultury, prowadzi do swoistego konfliktu. Jedni chcieliby za wszelką cenę utrzymać dotychczasowy porządek świata, obawiając się konsekwencji płynących z jego zaburzenia, inni domagają się daleko posuniętych zmian w tym zakresie. Gdzieś pośrodku znajdują się ci, którzy przemiany traktują jako efekt naturalnego rozwoju społeczeństw, nie próbują ich powstrzymać, ale też nie chcą żadnej gwałtownej rewolucji. Bez wątpienia problem ten dotyczy również Kościoła, przez wieki strażnika wartości konserwatywnych.
Musimy przyjąć, że świat Biblii (w naszym wypadku świat Nowego Testamentu) jest również autonomicznym światem określonych wartości. Powinniśmy je poznawać i starać się zrozumieć, jeśli nie chcemy pomieszać tego co zmienne z tym, co trwałe. Przykład niewolnictwa pokazuje jak bardzo może ulec przemianie to, co wydawało się czymś oczywistym i trwałym. Już na tej podstawie możemy stwierdzić zmienność istotnych elementów życia społecznego. Dlatego jesteśmy zobowiązani do odróżniania tego co czasowe (zmienne) od tego co ponadczasowe (niezmienne) i na każdym etapie rozwoju kultury odczytywać trwałe zasady, przyjmując dla ich realizacji szatę kulturową, którą posługuje się społeczeństwo. Doskonale wiemy na przykład, że inaczej ubiera się mieszkaniec Afryki podzwrotnikowej, inaczej Eskimos, ale w obu przypadkach poselstwo o Chrystusie powinno prowadzić do skromności, choć może przyjmować w konkretnych warunkach różne oblicze. Postulat skromności jest wpisany w system wartości chrześcijańskich. Należy jednak brać pod uwagę obyczaje związany z normami społecznymi panującymi w danym środowisku. Zjawisko to, zwane akomodacją, jest szczególnie istotne w trakcie pracy misyjnej. Europejczycy dokonali ogromnego spustoszenia mieszając wartości trwałe ze zmiennymi i narzucając ewangelizowanym ludom swoją własną kulturę. Istotą chrześcijańskiej misji było i pozostaje tymczasem głoszenie Chrystusa, a nie tych czy innych rozwiązań kulturowych. Te drugie muszą być podporządkowane ogólnym zasadom, do których swoich naśladowców wzywa Jezus (przykazania). Przez zasady rozumiemy w pierwszej kolejności cnoty postulowane przez Biblię: miłość, wiarę i wierność, dobroć, męstwo, szacunek (cześć) oraz wszelkiego rodzaju zachowania służące dobru bliźnich. Nie oznacza to oczywiście, że możemy dowolnie manipulować obyczajami, instytucjami, symbolami, ideami czy znakami przeszłości. W chrześcijaństwie dotyczy to w pierwszej kolejności tych, które wynikają wprost z nakazu Pańskiego i są wyraźnym zaleceniem (najczęściej kilkukrotnie powtórzonym) oraz jasno i jednoznacznie wyłożonym w Piśmie Świętym. Nie tylko te są jednak ważne. Spuścizna kulturowa ma dla nas ogólnie duże znaczenie, a jej symboliczne korelaty czy instytucje są rodzajem pomostu, łączącego światy przeszłości z teraźniejszością. Bez nich łatwo możemy ulec wypaczeniom. W niezliczonych ruchach religijnych (również chrześcijańskich) w przeszłości możemy zauważyć fatalne konsekwencje zerwania mostów z przeszłością.
4. Abraham i Izaak
Przykładem przyjmowania zasad przy jednoczesnym odrzuceniu konkretnych przejawów kultury jest ofiara Abrahama z Izaaka. Nie potępiamy Abrahama za to, że zgodnie z Bożą wolą, był gotowy złożyć swojego syna na ołtarzu. Za wręcz wzorcową uznajemy bezwarunkową ufność i posłuszeństwo, jakie Abraham okazał Bogu. Gdyby jednak dziś ktoś nam powiedział, że Bóg nakazał mu złożyć swojego syna w ofierze, uznalibyśmy go za człowieka chorego umysłowo, niebezpiecznego czy opętanego. Tymczasem w czasach Abrahama czyn taki (ofiara z pierworodnego syna) był rozumiany jako akt głębokiej pobożności. W różnych kulturach tego obszaru spotykamy się z podobnymi żądaniami bogów, zarówno w Kanaanie (mamy tego w Biblii przykłady), kulturach Międzyrzecza, a także w Grecji (por. znaną z Iliady gotowość Agamemnona do złożenia swojej córki Ifigenii przed wyprawą na Troję). W akcie Abrahama rozróżniamy warstwę kulturową (w tym sam sposób myślenia), przynależącą do epoki drugiego tysiąclecia przed Chrystusem, od warstwy wartości podstawowych (idei i zasad). Jedne uznajemy za przestarzałe, zbędne, może nawet niebezpieczne, wręcz złe, drugie stanowią dla nas ideały i wzorce zachowań w naszej drodze za Bogiem i dlatego wciąż nic nie straciły nic ze swojej aktualności.
Podobnie zresztą czynimy, ilekroć na przykład czytamy teksty ewangeliczne, stawiające nam wymagania kulturowe nieprzystające do naszej codzienności. Gdy w nakazie misyjnym czytamy, że Jezus nakazał apostołom, aby nic nie brali na drogę prócz laski (Mk 6:8), doskonale rozumiemy, że nakaz ten nie jest uniwersalny i obligatoryjny we wszystkich kulturach, ale ma zastosowanie wyłącznie dla ówcześnie panującego zwyczaju podróżowania. Nie ma znaczenia, że został sformułowany przez samego Mistrza. Dlatego współcześni misjonarze mogą brać ze sobą buty i odzież, niekoniecznie tylko sandały i suknie, a w pewnych sytuacjach wręcz wskazane jest, aby zabierali ze sobą torby podróżne i pieniądze, gdy tymczasem polecenie jest jasne: ani chleba, ani torby podróżnej, ani monety w trzosie, lecz by obuli sandały, a nie wdziewali dwu sukien – Mk 6:9). Rozumiemy bowiem, że w tekście odnajdujemy wskazania uniwersalne dotyczące misji, jej konieczności i pewnego przynaglenia. Stanowi to niejako „rdzeń nakazu”, gdy pozostałe wskazówki noszą charakter względny, a więc kulturowy. Do ponadczasowego przekazu odnoszą się wszystkie wspominane wyżej konkretne wskazania Chrystusa Pana. Dodać należy jeszcze i to, że nie ma oczywiście żadnych przeciwwskazań, aby zastosować się do powyższych zaleceń, choć nie może być to zasadą, a pozostaje jedynie indywidualnym wyborem misjonarza. Wciąż istnieją bowiem kraje, w których wszystkie opisane szczegóły nadal stanowią pewną przyjętą społecznie normę w zakresie kultury ubioru (np. na Bliskim Wschodzie). Przykładów tego typu odczytywania tekstów ST i NT można mnożyć w nieskończoność.
5. 1 Kor 11: 2 nn – znaczenie kulturowe i transkulturowe
Zasadniczym problemem 1 Kor 11:2nn pozostaje kwestia, na ile tekst i wynikające z niego wnioski, mają charakter obligatoryjny, czyli odnoszą się do wszystkich kultur wszystkich czasów (stanowią zasadę transkulturową, czyli ponadkulturową), a na ile są jedynie „wykwitami” kultury żydowskiej, greckiej czy rzymskiej (pamiętajmy, że Korynt był miastem polikulturowym). Jedni komentatorzy (głównie ze środowisk ewangelicznych) upierać się będą przy transkulturowym odczytywaniu nakazu dotyczącego długości włosów kobiet i mężczyzn oraz nakrywania głowy przez kobiety w czasie modlitwy. Drudzy postulować będą kulturowy charakter rozporządzenia i wykazują na konieczność zachowania ostrożności przy narzucaniu tych i podobnych praktyk innym kulturom.
W konsekwencji różnie zostaje odczytany skutek niewypełnienia polecenia zapisanego przez Pawła. W pierwszym przypadku rozporządzenie trzeba uznać za istotny element w chrześcijańskiej praktyce pobożnościowej, a sprzeciwianie się mu można i należy potraktować jako złamanie przykazania, czyli jako grzech. W drugim przypadku przestrzeganie tego nakazu jest sprawą całkowicie prywatną (indywidualną) i nie ma charakteru normy postępowania ogólnego.
6. Argument ze stworzenia
Moim zdaniem nawet pobieżna analiza argumentacji, przyjętej przez Pawła, pozwala zorientować się, że w tekście 1 Kor 11:2nn Apostoł posługuje się zasadniczo argumentami kulturowymi. Ilekroć odwołuje się do Biblii (w jego przypadku oczywiście do ST), czyni to, aby potwierdzić zwyczaje panujące w ówczesnym świecie. W pierwszej kolejności jest to zasada porządku patriarchalnego według następującego modelu: Bóg – Mesjasz – mężczyzna – kobieta. Zwróćmy uwagę na ten porządek. Zasada patriarchatu była wówczas „jedynie słuszną” normą kulturową, społeczną i prawną. Starożytni nie wyobrażali sobie świata, w którym kobiety nauczają w szkołach, prowadzą badania naukowe, organizują poważne transakcje handlowe czy rządzą. W oparciu o zasadę patriarchatu tłumaczono niższy status kobiety i konieczność jej pełnego poddania mężczyźnie. Kobietę uważano za niezdolną do przyjmowania wiedzy, ograniczoną i gorszą od mężczyzny. W związku z tym przypisywano jej całą masę wad, które miały usprawiedliwić jej uprzedmiotowienie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Istotnym argumentem jakim się podpierano, był jej mniejszy mózg, rzutujący na braki w uzdolnieniu intelektualnym, jak utrzymywał wielki filozof grecki – Arystoteles. Ten sposób argumentacji przejęli jego uczniowie i stał się powszechny w społeczeństwie starożytnym, a w konsekwencji w kulturze średniowiecza i czasów nowożytnych.
Argumentacja, jaką możemy dostrzec u Pawła, wyrażona została lakonicznym stwierdzeniem: kobieta jest z mężczyzny i dlatego musi nosić znak poddania (w. 8.10). Na potwierdzenie tej nauki Apostoł odniósł się do dziejów stworzenia. Odczytał je zgodnie z ówcześnie panującą zasadą: mężczyzna jest wyobrażeniem i chwałą Boga, niewiasta jest chwałą mężczyzny (w. 7). Przedstawiona hierarchia w sposób klasyczny oddaje patriarchalny model antycznej wizji człowieka w świecie. Oczywiście Paweł, jako nawrócony Żyd, rozszerza go o Mesjasza i argumentuje tekstem o stworzeniu. Tekst ten stanowi podstawę żydowskiej i chrześcijańskiej nauki o porządku panującym we wszechświecie.
Wychodząc z założenia o transkulturowej wartości tego modelu, chrześcijaństwo ewangeliczne nadal sankcjonuje zasadę patriarchatu. Ma to stanowić niejako tamę przed pomieszaniem ról społecznych i w sposób jednoznaczny określić miejsce kobiety i mężczyzny w świecie. Współczesne komentarze zwracają jednak słusznie uwagę na fakt, że „adam” w języku hebrajskim znaczy „istota (rodzaj) ludzka” (Rdz 1:26). „Adam” nie koniecznie musi w tym tekście koniecznie oznaczać (konkretnego) mężczyznę. Wydaje się, że jest to raczej ogólniejsze określenie człowieka/człowieczeństwa (por. R. North, Adam [w:] Słownik wiedzy biblijnej pod red. B. M. Metzger, M. D. Coogan, Warszawa 1996, s.6). Zwróćmy uwagę na pewnego rodzaju „ewolucję”, za pomocą której natchniony pisarz biblijny przedstawił stworzenie człowieka (w tzw. „starszym opisie stworzenia” Rdz 2:4b nn). „Adam” przedstawiony jest tu jako „człowiek kompletny”, a używając języka biblijnego istota żywa (2:7). Człowiek został umieszczony w Ogrodzie i otrzymał pierwszy zakaz: z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść. Jest to przykazanie, które odnosi się zarówno do mężczyzny, jak i kobiety, choć zgodnie z opisem, człowiek jest jeszcze wówczas sam (2:18). Przykazanie dane człowiekowi ma swój podmiot mężczyznę i kobietę, które są wówczas jeszcze w „adamie”. Dalszy opis przedstawia bowiem proces rozdzielenia męskości i żeńskości. Z wnętrza człowieka (z kości) Bóg uczynił kobietę i w ten sposób człowiek stał się w mężczyzną i kobietą. Według niektórych badaczy (np. M. Eliade), fakt powstania kobiety z kości może mieć związek z pradawnym przekonaniem, w myśl którego w kości znajdowało się siedlisko życia („dusza”), później utożsamiane z krwią (por. Historia wierzeń i idei religijnych. t. 1, Od epoki kamiennej do misteriów eleuzyńskich, Warszawa 1988, s. 13). Paweł, argumentując za patriarchatem, zwraca uwagę na ten wyjątkowy status równości mężczyzny i kobiety w Chrystusie. Wątek ten również został poruszony w naszym tekście.
7. Niewiasta z mężczyzny, mężczyzna przez niewiastę, a wszystko z Boga
Według Apostoła w Chrystusie różnica zanika, a wraz z nią podział między kobietą a mężczyzną (por. Gal 3:28). Jest to bardzo ważny element Pawłowej teologii „nowego stworzenia”. W analizowanym materiale występuje on w momencie, gdy Autor wraca do samej istoty relacji między kobietą a mężczyzną w Chrystusie. Określił przy okazji zasadę, w myśl której zróżnicowania kulturowe, choć występują (i nadal powinny występować!), są jednak drugorzędne, a w Chrystusie współzależność mężczyzny i kobiety jest niejako proporcjonalna: Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny (w.11). Pozwala to stwierdzić ostatecznie, że znane nam elementy kultury, zarówno tej dawnej, antycznej, jak i współczesnej, w Chrystusie (s)tracą ostatecznie swoją moc i swój sens. W dyskusji nad kulturą (zmiennością i trwałością) nie można tego wątku stracić z oczu.
8. Argumenty z kultury: kiedy mężczyzna hańbi swoją głowę?
Wątek z hierarchią i patriarchatem to tylko jeden, zresztą jedyny argument, który Paweł zaczerpnął ze ST (od niego Apostoł rozpoczyna). Pozostała argumentacja przyjmie wyłącznie postać kulturową. W pierwszej kolejności pojawia się termin „hańba”. Mężczyzna prorokujący lub modlący się z nakrytą głową „hańbi swoją głowę” (przekład interlinearny: „zawstydza głowę swoją”). Co to oznaczy? Hańba jest pojęciem związanym z przekroczeniem przez osobę (lub grupę osób) przyjętej normy postępowania uważanej w danej społeczności za obowiązującą. Hańba, powstająca na skutek owego zdarzenia, prowadzi do powstania złej opinii, której często towarzyszy skandal (wymiar socjologiczny) oraz poczucie wstydu pojawiającego się u osoby zhańbionej i jej najbliższych (wymiar moralny). W starożytności hańba mogła mieć różne źródła, m.in. był nią dla kobiety brak potomstwa. Kobieta zhańbiona, to także kobieta zgwałcona. Jej wstyd i hańba staje się udziałem całej rodziny. Przywykliśmy dziś mówić o hańbie, gdy w wyniku przekroczenia określonych zasad, naruszone zostaje czyjeś dobre imię. Żołnierz okrywał się hańbą pozostawiając towarzyszy na polu i salwując się ucieczką. Hańbą i wstydem była (i po części wciąż jest) sytuacja, gdy rodzice odkrywają, że ich niezamężna córka jest w ciąży. Tej i podobnej sytuacji towarzyszy negatywny odbiór społeczny, czyli zła opinia.
Paweł, używając tego pojęcia chce, aby Koryntianie zrozumieli, że mężczyzna modlący się z nakrytą głową lub kobieta bez welonu (w czasie modlitwy i/lub prorokowania) sprowadzają na swoją głowę wielki wstyd. Niektórzy sądzą, że w analizowanym tekście można doszukać się znaczenia stricte teologicznego: kobieta, która hańbi swoją głowę, tak naprawdę znieważa lub naraża na znieważenie swojego męża, czyli swoją głowę. Mężczyzna zaś hańbiący swoją głowę narażałby na szwank samego Chrystusa. Tego rodzaju argumentacja mieści się w analizowanym tekście, choć nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy właśnie to Paweł miał na myśli. Należy przestrzegać przed pochopnym wnioskowaniem w tym względzie i z dużą ostrożnością mówić o możliwości zhańbienia Chrystusa. Pamiętajmy także, że zawarte w naszym tekście informacje są jedynymi w całej Biblii na ten temat, stąd nasze trudności w jasnym odczytaniu poszczególnych zależności.
Ostrożność to zawsze ważna postawa przy komentowaniu Słowa. Bywa jednak i tak, że im tekst jest mniej jasny, tym więcej jest różnych opinii i komentarzy. Daje to bowiem spore pole popisu tym, którzy dobrze się czują właśnie w tekstach niejednoznacznych. Mogą oni śmiało i bez skrępowania (w tym wypadku: innymi tekstami), tworzyć ogólne zasady i wyłączać ze wspólnoty wiary tych, którzy nie podzielają ich opinii. Warto pamiętać, że Słowo to miecz obosieczny i trzeba używać go wyjątkowo ostrożnie, aby samemu sobie przy okazji nie wyrządzić krzywdy. Zamiast odłączyć innych, możemy sami się wyłączyć ze wspólnoty, którą jest Ciało Chrystusa, Jego Kościół. Wszak miara, jaką odmierzamy czyny innych, zostanie ostatecznie przyłożona do nas (Mt 7:2).
Warto zaznaczyć, że Apostoł nie napisał: „mężczyzna, który modli się z nakryta głową grzeszy” lecz użył terminu: „hańbi głowę swoją”. „Hańba” nie może być identyfikowana z grzechem, oznacza bowiem coś innego i jest w rzeczywistości czymś innym (jak w przypadku kobiety bezdzietnej czy zgwałconej).
9. Obyczaje religijne w kwestii nakrywania głowy przy modlitwie
Grecy/Greczynki (wszak to Korynt!) mieli zwyczaj modlić się do bogów bez nakrycia głowy. Możliwe więc, że obyczaj, do którego odnosi się Paweł, ma po części swoje źródło właśnie w przyjętym w świecie greckim obyczaju religijnym. Wydaje się, że w naszym tekście istnieje pewne niepisane założenie, w myśl którego problem z nakrywaniem głowy mają nie tyle mężczyźni co raczej kobiety. Punktem odniesienia jest następujące kryterium: tak jak mężczyzna, który modli się z nakrytą głową hańbi głowę swoją (dla Greków to oczywiste), tak kobieta, modląca się lub prorokująca bez welonu, hańbi swoją głowę (co już nie jest tak oczywiste i co stanowi istotę kontrowersji).
Grecki zwyczaj modlitwy z odsłoniętą głową był dobrym punktem odniesienia dla pouczenia wierzących w Koryncie jak powinny postępować kobiety. Wyraźnie wynika z tekstu, że Żydzi (nie koniecznie mesjańscy) obligowali swoje kobiety do zakładania welonu w czasie modlitwy, co Paweł podkreśli na końcu pisząc: ale my takiego zwyczaju nie mamy, ani zbory Boże. Obyczaj ten jest dla Koryntian nowy i wynika ewidentnie z różnic kulturowych, stąd w ogóle istnieje konieczność poruszenia tego problemu.
Badania środowiska antycznego w tym względzie przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Wiemy, że Grecy mieli zwyczaj zdejmowania nakryć głowy w trakcie czynności kultowych, ale Rzymianie odwrotnie: podczas wykonywania praktyk religijnych nakrywali swoje głowy. Rodzi to oczywiście określone trudności interpretacyjne. Jeśli założymy, że na chrześcijańskich zgromadzeniach w Koryncie dominowali Żydzi i Grecy, wówczas przepis udzielony przez Pawła mężczyznom wydaje się bardziej zrozumiały. Ale jest to założenie trudne do poparcia dodatkowymi argumentami. Tym bardziej, że nie wiemy czy Żydzi w tych czasach w trakcie publicznej modlitwy nakrywali swoje głowy, czy może wręcz przeciwnie, modlili się z odkrytą głową (to drugie rozwiązanie sugeruje Paweł). Wiemy jedynie, że zwyczaj nakrywania głowy szalem modlitewnym jest w judaizmie późniejszego pochodzenia. Jeszcze Talmud nic wyraźnie nie mówi o zakładaniu szalu czy „kippy” przez modlącego się Żyda. Dodajmy na marginesie, że normy, które podaje Paweł, dotyczą zgromadzenia liturgicznego, a nie modlitwy prywatnej.
10. Welon na włosach
Jeśli dla Greków modlitwa z odsłoniętą głową nie stanowi problemów, to w przypadku kobiet nie jest taka oczywista. Wydaje się, że punktem wyjścia w argumentacji Pawła jest punkt widzenia człowieka antyku na kwestię kobiecych włosów. Należy zacząć od tego, że włosy kobiety uchodziły za swoiste siedlisko erotyzmu, przynajmniej z męskiego punktu widzenia. Brak nakrycia włosów uchodziło za czyn niemalże „lubieżny”, a na pewno „kokieteryjny”. Nakrycie głowy u kobiety w Izraelu w pewnym sensie mogło oznaczać stan małżeński. Tora mówi, że kobieta posądzona o cudzołóstwo ma stanąć przez Panem, a kapłan każe rozpuścić jej włosy (tekst ten można zrozumieć również: „zdjąć z głowy nakrycie” – Liczb 5:18). W ten sposób przestawała być niejako pod władzą swego męża i przekleństwo, które spadłoby na nią za grzech, nie obciążałoby męża. Ściągnęłaby hańbę wyłącznie na swoją głowę, mówiąc językiem apostoła Pawła. Miszna podaje, że jeśli kobieta pojawia się w miejscu publicznym bez nakrycia głowy, to daje tym samym pretekst mężowi do wszczęcia procedury rozwodowej (Ketubot 7:6).
Podobnie, choć nie znaczy, że identycznie, było w Grecji. Szanujące się kobiety w miejscach publicznych były zobowiązane do zakrywania włosów. Plutarch pisał: Jest zgodne ze zwyczajami, aby kobiety ukazywały się publicznie z nakrytymi głowami, a mężczyźni z głową odkrytą. Oczywiście nie oznaczało to wcale, że greckie kobiety zawsze i wszędzie chodziły z nakrytą głową. Ty bardziej, że w I wieku n.e. mamy do czynienia ze swoistą rewolucją kulturalną. Zmieniło się wiele z dawnych zwyczajów i surowych obyczajów greckich i rzymskich. Kobietom (szczególnie z wyższych warstw społecznych), udało się uzyskać spory zakres niezależności, można wręcz mówić o pewnego rodzaju emancypacji. Przykład szedł z góry, z domu cesarskiego i z Rzymu. Greczynki nie chciały być gorsze od Rzymianek. Przyjmując rzymską modę często wychodziły z domu z pięknie ułożoną fryzurą, której pod żadnym pozorem nie przykryłyby welonem. Nie po to przecież wiele godzin spędziły na trefieniu włosów! W przeciwieństwie do nich, Żydówki były zobowiązane do noszenia welonu nawet w domu. W tym sensie nie ulegały w tym względzie wpływom kulturowym świata grecko-rzymskiego. Najwyraźniej Paweł uznał ten zwyczaj za bardziej odpowiedni dla chrześcijańskich kobiet i takiego zwyczaju chciał się trzymać również na ziemi greckiej. Musiał tym wzbudzić w zborze korynckim niechęć wobec siebie u tych kobiet, które ceniły sobie swoją niezależność i chciały nadążać za postępami w modzie, a przynajmniej zasadniczo nie pozostawać w tyle.
Powinniśmy pamiętać również o tym, że w starożytności, przy pewnego typu przewinieniach, powszechnie stosowaną karą wobec kobiet było ścinanie włosów. Po ogolonej kobiecej głowie można było rozpoznać przestępczynię lub niewolnicę. Notabene, gdy niewolnicę wyzwalano na znak tego nakrywano jej głowę welonem (szczególnie oczywiście, gdy towarzyszyło temu zamążpójście za dotychczasowego pana). Ostrzyżone czy ogolone kobiety były pośmiewiskiem pisarzy i prostego ludu. Był to rzeczywiście ewidentny znak hańby! Zarówno więc noszenie przez kobiety nakrycia głowy (welonu), jak i golenie głowy, były rozpoznawalnymi sygnałami i znakiem z kim społeczeństwo ma do czynienia. Jak widać, to co pisze Plutarch doskonale komponuje się z normami zalecanymi przez Pawła dla chrześcijan i chrześcijanek w trakcie liturgii czyli „służby publicznej”. Można to skonstatować następująco: Nie dawajcie powodu do zgorszenia nikomu ani w Kościele, ani w świecie!
11. Natura, wstyd, okrycie, obyczaj
Jak zauważyliśmy, główne argumenty użyte przez Pawła mają charakter kulturowy. Autor odwołuje się do ówcześnie panujących zwyczajów i norm etycznych (a może także estetycznych). Argumenty ten znalazły swoiste przedłużenie w kolejnych przykładach:
a. natura – Czyż sama natura nie poucza was;
b. wstyd – byłoby wstydem dla mężczyzny, gdyby zapuszczał włosy;
c. okrycie – Lecz gdy niewiasta włosy zapuszcza, służy to jej chwale, dlatego że włosy są jej dane na przykrycie;
d. obyczaj –Ale gdyby ktoś miał się ochotę spierać się o to, to my nie mamy takiego obyczaju ani też zbory Boże (w. 14-16).
Wszystkie powyższe argumenty, a szczególnie ostatni, w sposób jednoznaczny odwołują Pawłowego odbiorcę do kultury i obyczajów antycznych. Powinniśmy zwrócić uwagę, że Apostoł wyraża nawet gotowość na prowadzenie sporu w tym temacie, choć jednocześnie nie widzi w tym większego sensu. Dowodzi jednak w ten sposób swojej otwartości. Już to oznacza, że omawiany problem nie stanowił (i chyba nadal nie powinien stanowić) żadnej normy wiary. W przeciwnym razie Paweł na pewno nie sugerowałby „wolności przekonań”, (potencjalnej możliwości) dyskusji i zachowania własnego zdania. Otwartość, jaką w postawie Apostoła widzimy, przywodzi nam sformułowaną na innym miejscu zasadę, aby w kwestiach drugorzędnych nie wywoływać podziałów, lecz być gotowym do wzajemnych ustępstw, aby zachować pokój: Dążmy więc do tego, co służy ku pokojowi i ku wzajemnemu zbudowaniu (…) Przekonanie, jakie masz, zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto nie osądza samego siebie za to, co uważa za dobre. (Rzym 14:19.22)
Zwróciliśmy uwagę, że w argumentacji, przyjętej w tej perykopie, Apostoł opiera się na wątkach kulturowych. Najmniej przekonujący wydaje się argument z natury. Starożytni Grecy, podobnie jak Żydzi, Germanie i Słowianie nosili długie włosy, które stanowiły ich chlubę (chwałę). Pod wpływem obyczajów rzymskich nastąpiły jednak w tej kwestii pewne zmiany. Długie włosy zaczęły być oznaką barbarzyństwa, a w modzie pojawiły się krótkie fryzury wojskowe. Wiemy jednak o istnieniu wielu kultur i różnych zwyczajów, gdzie kwestia długości noszonych włosów, zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn, nie jest wcale taka prosta. Natura nie jest bowiem taka jednoznaczna, jak to się może wydawało Pawłowi. Mężczyźni w wielu kulturach nadal noszą długie włosy i argument z natury nie stanowi ostateczne kryterium poprawności. Długi warkocz wśród Indian wciąż jest oznaką powagi, a jego posiadacza otacza się szacunkiem (czyli właśnie: chwałą). Wszystko to rodzi pytanie: czemu obyczaj pochodzący z rzymskiego (czy żydowskiego) świata miałby stać się jedynym i obligatoryjnym modelem dotyczącym długości włosów i noszenia welonu przez (zamężne) kobiety? I czy przyjęcie jednego modelu zachowań w tym zakresie nie jest próbą narzucenia „nowego zakonu” przez tych, którzy z bądź co bądź, drugorzędnej kwestii czynią zasadę normatywną?
Wstyd, podobnie jak hańba, jest także czymś relatywnym kulturowo. To co w jednej kulturze uchodzi za przyzwoite, w innej jest wręcz otoczone tabu i przemilczane jako obrzydliwe czy wstydliwe. Zmiany w tym zakresie dokonują się w przeciągu kilku, a nawet, co widzimy na własne oczy, jednego pokolenia. To co w modzie naszym babciom wydawałoby się absolutnie niedopuszczalne, nasze mamy już potrafiły założyć, a ich córki nie wstydzą się dodatkowo tego skrócić. Wstyd jest czymś płynnym. W antyku na przykład nie wstydzono się nagości. Z tego powodu w II wieku pojawiły się w literaturze kościelnej uwagi, żeby chrześcijanki chodziły do wspólnych łaźni (term) wieczorem, gdy nie ma już wielu mężczyzn, mogących widzieć je kąpiące się nago. Dziś tego rodzaju zachowanie byłyby uważane za niewłaściwe i wychowanie oraz wstyd nie pozwoliłby na zaakceptowanie w środowisku ewangelicznych chrześcijan takiego postępowania.
I wreszcie ostatni argument: Tak nakazuje obyczaj! Argument ostateczny i koronny. Jak go odczytać? Bez wątpienia jest to uniwersalny postulat domagający się zachowania tego wszystkiego, co w odbiorze społecznym stanowi istotną normę zachowań i jest otoczone ogólnym szacunkiem (nigdy jednak wszyscy nie będą przestrzegać tych samych zasad!). Świadczyć to może o Pawłowym poszanowaniu wspólnego dobra i zachowywania znaków kulturowych przez chrześcijan. Choć w jego czasach były różne mody, a nawet ekstrawagancje, którym może folgowały nawet niektóre Koryntianki, to jednak Apostoł odwołuje się do powszechnie panującego obyczaju kościelnego, który był zasadniczo zgodny z przyjętym modelem w społeczeństwie, gdzie rozdział ról społecznych jest czytelny dla wszystkich i gdzie kobieta pozostaje kobietą, a mężczyzna mężczyzną.
12. Znaczenie nakrywania głowy przez kobiety dziś czyli brak istotnego znaczenia
Czy jednak dziś, jeśli kobieta chodzi w miejscu publicznym bez nakrycia głowy lub, gdy ogoli głowę, albo gdy po prostu wypadną jej włosy z powodu zażywania lekarstw (np. chemii przy objawach choroby nowotworowej) uważa się, że w ten sposób „hańbi ona głowę swoją”?
Współczesna kultura daleko odeszła od przedmiotowego traktowania kobiet. Gdy w czasach Pawła kobieta wychodziła na zewnątrz w nakryciu głowy lub w domu zakładała welon, wówczas dawała znak: jestem kobietą zamężną, uznaję władzę męża nad sobą. Dziś już nie znamy nakrywania głowy w tym znaczeniu. Kapelusze, jakie zakładają współczesne panie, nie mają tej wartości, jaką cywilizacja antyczna przypisywała welonowi. Pozostaje on znakiem wyłącznie estetycznym, tracąc jednocześnie swoje religijne i obyczajowe znaczenie. Nawet jeśli kobiety zakładają „coś na głowę”, to nie jest to nakrycie, o jakie chodziło Pawłowi. W odbiorze społecznym, a jeszcze bardziej w zasadniczym przekazie tej kobiety, nie jest to bowiem „znak uległości” (uwaga ta w sposób oczywisty nie dotyczy grupy niewiast i mężczyzn, którzy zachowali pewną świadomość tego faktu). Ten symboliczny gest został w naszej cywilizacji pozbawiony swojego naturalnego gruntu kulturowego, czyli jego zasadnicze przesłanie zostało praktycznie zamazane. Nakrycie głowy przestało być czytelnym znakiem określający stan społeczny kobiety, jej pochodzenie, etc. W tym sensie nakrywanie lub właśnie nie nakrywanie głowy, a także golenie (strzyżenie) włosów nie stanowi w naszej kulturze tego tak charakterystycznego dla antyku znaku rozpoznawczego. Jego pozostałości możemy odnaleźć w Europie już jedynie w etykiecie dworskiej. Na przykład w sytuacji, gdy kobieta idzie na spotkanie z królową angielską czy z papieżem. W takich przypadkach proszona jest o założenie nakrycia głowy, ale wątek ten należy raczej do ceremoniału dworskiego i tam jedynie ma swoje zastosowanie. Wiemy także o istnieniu tradycji nakrywania głów w kulturze muzułmańskiej, a także w niektórych kulturach, m.in. afrykańskich i hinduskich. Ich podłoże wydaje się zbieżne z omawianym w naszym tekście, ale niekoniecznie identyczne. Kobiety Indii czy islamu nie czynią tego jako znaku uległości wobec aniołów, choć czynią to jako znak poddania się mężowi i nie ogranicza się to do czasu publicznej modlitwy.
To co dla świata starożytnego było jasno wyrażonym sygnałem, postawą ze wszech miar postulowaną, obecnie rozpoznawalne jest jedynie dla badacza dziejów. Pozostali odbiorcy nie mają już antycznych skojarzeń nie wstydzą się też, ani tym bardziej nie czują pohańbienia z powodu długości włosów, czy nakrycia głowy. Dowodzi to kulturowego (a nie doktrynalnego) charakteru poruszanej kwestii. A jeśli chodzi o obyczaj, o którym Paweł pisał, że jest powszechny (i rzeczywiście był powszechny w kręgu kulturowym, w którym apostoł funkcjonował), to dziś widać wyraźnie, że nie jest powszechny i nie niesie antycznego przesłania.
13. Zakończenie
W kontekście analizowanego tekstu możemy uznać, że nakrywanie, bądź nie nakrywanie głów, powinno pozostać prywatną sprawą osób, do których zalecenie zostało skierowane. W praktyce kościelnej powinno oznaczać to pełną wolność w zachowaniu tego zwyczaju, bez narzucania tej czy innej postawy w tym względzie. Zauważyliśmy bowiem, że nakładanie welonu przez kobiety w starożytności było swoistym sygnałem, czytelnym dla innych członków społeczeństwa, rodzajem kodu. W naszych czasach znak ten przestał być czytelny i wyraźnie stracił swój społeczno-obyczajowy wymiar. Największym dowodem na wspominane trudności są trudności z wyjaśnieniem koronnego argumentu Pawła w tej sprawie, czyli nakrywania głów przez kobiety na zgromadzeniu w czasie modlitwy jako swoistego znaku uległości ze względu na aniołów (w. 10). Nie jesteśmy w stanie zrozumieć ani znaczenia samych słów, ani tym bardziej wyjaśnić związku zachodzącego pomiędzy aniołami, a włosami i welonem kobiet. Oczywiście, jeśli nie potrafimy tego wyjaśnić, nie oznacza to, że musimy zwyczaj ten odrzucić. Powinniśmy zachować jedynie odpowiedni dystans i dbać o to, aby tekst dość niejasny nie stał się przyczyną niepotrzebnych napięć i narzucania niejasnej w wymowie praktyki wszystkim pozostałym uczestnikom zgromadzenia. Nawet jeżeli jedno czy drugie środowisko nadal będzie praktykowało obyczaj nakrywania przez kobiety głów w czasie modlitwy, to musimy zauważyć, że w wymiarze społecznym znak ten stracił swoją kulturową zwartość. Chrześcijaństwo przez dwa tysiące lat wypracowało wiele religijnych symboli i znaków, którymi nie przestano się posługiwać. Niektóre praktykowane w przeszłości dziś mają znów swój renesans (np. symbol ryby). Należy zadawać sobie nieustannie pytanie o to, czy znaki są nadal czytelne w środowisku, w którym powinny być czytelne, bo jaką funkcję pełni nieczytelny znak? Sam fakt jego występowania nie gwarantuje zrozumienia, a z jego „użytkowników” nie czyni lepszych ludzi. Pod płaszczykiem tego, żeby „być i żyć w zgodzie z Biblią” nie wystarczy wskrzeszać dawno zamarłe obyczaje. Nie powinno się również sprowadzać istoty ewangelii na manowce bezsensownych debat na temat długości włosów czy konieczności zakładania nakryć głowy do modlitwy. Nie ma możliwości przywrócenia dziś patriarchalnego modelu rodziny rzymskiej (czy żydowskiej) z czasów Nowego Testamentu czy „odbudowania” funkcji pater familiasa (ojca rodziny), a welon na głowie niewiasty był ściśle związany właśnie z tym światem.
Choć dziś kobieta modląca się z odsłoniętą głową nie wywołuje już żadnego skandalu (chyba jedynie w środowiskach, które traktują zalecenie Pawła jako normę wiary), nie oznacza to jednak, że obyczaj nakrywania głowy jest niewłaściwy. Podobnie jak misjonarz, udający się z w podróż misyjną, może zabrać ze sobą laskę (dzierżą ją w rękach katoliccy biskupi jako symbol władzy pasterskiej i apostolskiej, a niektórzy franciszkanie i karmelitanki wciąż chodzą w sandałach), również kobieta, która uważa, że nakaz głoszony przez Pawła wciąż jest dla niej obligatoryjny, źle robi, gdy na siłę się „emancypuje”. W tym względzie powinna panować wolność wyboru i osobista odpowiedzialność. Na pewno właściwie postąpi niewiasta, gdy w środowisku kulturowym, gdzie zwyczaj nakrywania głów jest zachowywany, do modlitwy (a może nie tylko!) swoje włosy okryje welonem. Podobnie mężczyzna, który wchodzi do synagogi, powinien założyć na głowę kippę (jarmułkę). Pamiętać powinniśmy przy okazji na zalecenie Pawła o tym, aby nie gorszyć innych oraz o konieczności zachowaniu czystego sumienia (wszystko zaś, co nie wypływa z przekonania, jest grzechem; Rzym 14:23). Chrześcijanin i chrześcijanka składają świadectwo swojej wierności Chrystusowi nie przy pomocy znaków zewnętrznych, ale poprzez odpowiednią postawę wobec Boga i bliźniego, a przede wszystkim poprzez miłość: Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie (J 13:35). To jest nieprzemijający znak chrześcijaństwa!
Skandalem jest (i pozostanie) fakt osądzania innych na podstawie ich wyglądu czy stroju, a także bezduszne zmuszanie do przestrzegania litery kościelnego zakonu pod groźbą utraty zbawienia. Oskarżenie, sformułowane na podstawie jakiejś części garderoby czy podobnych emblematów (lub ich braku!), pozostaje w jawnej sprzeczności z fundamentalnym Prawem Chrystusa: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni (Mt 7:1). Paweł również zdecydowanie ostrzega przed potępianiem: Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? (Rzym 14:4).
Apostoł, dając Koryntianom konkretne zalecenia w kwestii nakrywania głów czy długości włosów, przekazał zasadę uniwersalną, choć wyraził ją przy pomocy języka kultury, w której żył, działał i myślał. Nakazał chrześcijanom, aby dbali o zachowanie przyzwoitości i byli wyczuleni na takie pojęcia jak wstyd, hańba, skromność i zgorszenie. Nie wolno im zapominać o tym, że rzeczywistość, która ich otacza, ma swoje przełożenie w świecie duchowym. Szczególny wymiar posiada modlitwa wspólnotowa.
Tekst ten ma jeszcze i inne, nie mniej ważne znaczenie: kobiety niech usilnie dbają o zachowanie swojej kobiecości, szczególnie w czasach, gdy różnice miedzy kobietą a mężczyzną ulegają coraz większemu zacieraniu. Nadmierne zabieganie o własną wygodę czy wolność (swobodę) nie jest oznaką dojrzałości, wręcz przeciwnie, wskazuje na unikanie odpowiedzialności i burzy porządek wspólnoty.
Na koniec wróćmy jeszcze raz do długich, pięknych kobiecych włosów. Przypomnijmy, że starożytni upatrywali we włosach siedlisko niezdrowego erotyzmu. Zakrywanie kobiecych włosów miało na celu chronić mężczyznę przed popadnięciem w stan pożądania. Wydaje się, że współcześnie welonem należałoby okryć niejednokrotnie inne części kobiecych wdzięków. Może również ze względu na anioły :).
Wojciech Gajewski, Frombork-Gdańsk